W piątek zabrałem brata i pojechaliśmy do mnie na działkę. Mieliśmy zamiar zamontować na konstrukcji dachu krokwie, odebrać deski, a następnego dnia pokryć dach.
Po drodze wstąpiliśmy do dwóch sklepów budowlanych, po gwoździe i impregnat do drewna. Kotwy do krokwi kupiłem wcześniej, trzeba było w zasadzie tylko pojechać i montować.
No to zaczęliśmy od krokwi. Nałożenie krokwi na belki na wysokości 2,30 i 3,30 metra nie było łatwe, gdy do dyspozycji mieliśmy tylko jedną drabinę. Tym bardziej, że na tym etapie konstrukcja była dość chwiejna.
Zamontowanie krokwi zajęło nam chyba z 5 godzin, choć trzeba przyznać, że każdą kolejną montowaliśmy szybciej.
A potem przyjechał gość z drewnem.
Zamówiłem 2,4 metra sześciennego drewna pod postacią desek o grubości 40 mm. Część miała mieć długość 3 metrów, a część 1,5 metra. Krokwie mam rozstawione co 1,5 metra, więc na długość potrzebuję 2 deski po 3 i jedną o długości 1,5 metra.
Okazało się, że krótszych nie ma i wszystkie mają 3 metry długości. Trochę więc zamontowaliśmy na pierwszej części dachu. Wyglądało to tak:
Drugiego dnia przystąpiliśmy do dalszej pracy z deskowaniem dachu.
Okazało się, że deski o długości 3 metrów tak naprawdę mają długość nieco inną, np. 3,08 m. Te kilka dodatkowych centymetrów uniemożliwiły nam położenie desek na dachu tak, jak chciałem to zrobić. Musieliśmy je tymczasowo montować na zakładkę, jak przywiozę na działkę jakąś porządną piłkę albo wyrzynarkę, to je sobie dotnę i przymocuję.
Koniec roboty wyglądał mniej więcej tak:
Te dziury to miejsca, w które później wejdą deski o długości 1,5 metra. Te też trzeba będzie dociąć...
A w środkową dziurę może wstawię sobie jakieś okno, bo bardzo mi się podoba pomysł okna dachowego w tym miejscu. :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz