Kilka dni temu wpadłem na wątek, którego twórca ma taką koncepcję:
- nie chce mieszkać w mieszkaniu w bloku (60 metrów na 4 osoby),
- planuje budowę domu dla 6 osób (2+2+2), o docelowej powierzchni 240 m²,
- nie stać go na to, by od razu zapłacić za budowę takiego domu, ale raczej będzie go stać na to w perspektywie najbliższych 3 lat,
- aby obniżyć koszty, chce najpierw wykończyć parter, wprowadzić się, a później wykańczać poddasze,
- i to wszystko chce z dużym udziałem swojej własnej pracy.
Wątkotwórca poprosił o porady odnośnie tego, jak tego typu inwestycję możliwie bezproblemowo przeprowadzić. I zdziwił się bardzo (rzecz można byłoby, że rozzłościł), gdy okazało się, że mnóstwo ludzi w dyskusji mu ten pomysł odradza.
Oczywiście takie rozwiązanie jest jak najbardziej wykonalne, choć ja bym się na coś takiego nie porywał.
Wykańczanie poddasza przy zamieszkaniu na parterze jest kłopotliwe. Wiąże się z mnóstwem bałaganu, brudu, i dodatkowymi uciążliwościami w rodzaju spacerującej po parterze ekipy budowlanej. Jest sporo prac brudnych, w rodzaju tynkowania, których wykonanie nie jest łatwe, dlatego tynkowanie raczej należałoby zrobić w całym domu od razu. Ale tynki wymagają przecież wcześniejszego położenia instalacji, co wiąże się ze sporymi kosztami.
Ale jakie jest rozwiązanie alternatywne? Coś zaproponował jeden z forumowiczów, o nicku Crazy (choć propozycja wcale nie jest szalona):
Wyrzuć ten projekt 240mkw, zrób drugi projekt domu parterowego 100-120mkw p.u i zbuduj od razu całość, zamieszkaj i niczego nie rozkładaj na etapy.
ps. Jak widzę kogoś kto chce budować 240mkw i rozkładać wykończeniówkę na etapy żeby zaoszczędzić to mi się śmiać chce. (...)Wydaje mi się, że wielkiego wyboru wątkotwórca nie ma, bo może:
- zbudować mały dom, na miarę dzisiejszych potrzeb i możliwości, potem go powiększyć,
- zbudować duży dom, na miarę przewidywanych potrzeb, zaniżając koszty gdzie się da (m.in. nie wykańczając poddasza), aby dopasować się do możliwości,
- dłużej mieszkać w bloku, oszczędzając ile się da na budowę całego dużego domu od razu,
- zbudować mały dom, a potem w razie potrzeby zamienić go na większy.
Osobiście odrzuciłbym budowę dużego domu, bo to wiązanie sobie na szyi pętli. Rozsądni ludzie nie budują domu na styk ze swoimi możliwościami finansowymi, bo oznacza to potencjalną katastrofę. Kredyt hipoteczny należy wziąć z zapasem, aby w razie czego móc sobie z nim poradzić.
Oczywiście wątkotwórca w razie W może swój niedokończony dom próbować sprzedać, ale szanse na to są niewielkie. Dom w tej formie znacznie traci na wartości, jego sprzedaż nie będzie łatwa.
Jestem wielkim przeciwnikiem budowania jednego domu na całe życie. Za dużo jest w życiu zmiennych, by móc zbudować odpowiedni dom od razu. Dom zbudowany na wyrost to duży problem -- tu wątkotwórca przewiduje rodzinę 2+2+2, a wcale nie jest pewne, ze którekolwiek z jego dzieci będzie chciało z nim mieszkać...
Gdybym ja był na jego miejscu, zbudowałbym mały dom drewniany, bo takie domy bardzo łatwo można później rozbudować...
1 komentarz:
Ja też bym ograniczyła powierzchnię. Henryk Minimalista na swoim blogu świetnie opisuje, że nie ilość metrów wpływa na wygodę, ale sposób ich zagospodarowania.
Lepiej wybudować mniejszy a od razu. Myślę, że gdyby zaczął nie od forum a od współpracy z architektem zaoszczędziłby jeszcze więcej i wygodny dom stanąłby szybciej.
P.S.
Ja też mam zamiar wybudować mały dom (83 m p.u. a 64 m zabudowy) ekonomicznie tak by uniknąć przeinwestowania. Będę do Ciebie zaglądać częściej 3mam kciuki!
Prześlij komentarz