Zawsze marzył mi się ogród warzywny. To pozostałość z czasów dziecięcej młodości, gdy każde wakacje spędzaliśmy u dziadków "na wsi". Piszę w cudzysłowie, bo dziadkowie nie prowadzili typowego gospodarstwa. Na kawałku ziemi uprawiali jakieś warzywa (ziemniaki, marchewkę, kapustę, sałatę, ogórki, pomidory, fasolę, czasem paprykę), dziadek miał kilka kur i kiedyś przez niezbyt długi okres hodowlę królików.
Strasznie mi się podobała koncepcja chodzenia po własne warzywa do ogrodu, jedzenia na obiad świeżo wykopanych z ziemi ziemniaków. Doskonale mi to współgra z pomysłami stworzenia możliwie autonomicznego domu. I dlatego ostatnio, gdy w supermarkecie trafiłem na stoisko z nasionkami warzyw, wszystko to mi się przypomniało.
W sumie działka na razie nie będzie przeznaczona pod budowę domu. Nie przez kilka najbliższych lat. Nie mamy dość pieniędzy, by postawić dom. Kredytu brać nie chcę, bo nasza sytuacja zawodowa i osobista nie jest wystarczająco stabilna. Dlatego na razie o działce myślę w kategoriach hobby i miejsca wakacyjnych wyjazdów samochodem kempingowym. Mimo to, na działce posadziłem już jabłoń, nakupowałem książek o uprawie sadu i warzyw i pewnie tej wiosny zorganizuję tam sobie ogródek.
Marzy mi się posiadanie w domu wielkiej zamrażarki, w której będę przechowywać zamrożone warzywa. Do wykorzystania zimą i przez resztę roku. W garażu będę miał dziurę do przechowywania kartofli, cebuli, marchewki. Będę też robić przetwory (kiszona kapusta, kiszone ogórki) i suszyć warzywa na słońcu. Może wykopię sobie ziemiankę, w której to wszystko będę sobie spokojnie trzymać? Trudno ocenić...
Na pierwszy rzut pójdą pewnie warzywa, które są najłatwiejsze w uprawie. Jakie to są? Jeszcze nie wiem, ale Google mi wkrótce powie. ;)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz