niedziela, 15 grudnia 2013

Ksawery nie dał rady

Przyznam szczerze, że z pewnym niepokojem jechałem w piątek na działkę sprawdzić, czy domek nie został zniszczony przez Ksawerego. Na szczęście ma już ściany, bo sama połać dachu ma na tyle dużą powierzchnię, że przy silnym wietrze mogłaby zwyczajnie odlecieć. Ale mimo to obawiałem się, że fragment dachu może zostać zerwany.

Trochę martwiłem się także o toaletę kompostującą. W nocy z czwartku na piątek mi się śniło, że na miejscu znalazłem zniszczony domek i ślady po interwencji straży pożarnej.

wtorek, 3 grudnia 2013

Co tam na działce w listopadzie?

Nic, tak w dużym skrócie.

Dni są coraz krótsze. Wyjazd z noclegiem nie ma sensu, bo zimno. W spaniu to nie przeszkadza (mam dwa śpiwory, dwa koce plus jeszcze jeden elektryczny, więc mi ciepło), ale poranny rozruch w zimnie to dla mnie udręka. Póki nie muszę, nie będę się tak męczyć. ;)

Żeby więc coś zrobić, musiałbym się zerwać z samego rana w weekend i pojechać na działkę, żeby wykorzystać możliwie dużo godzin za dnia.

Nic więc dziwnego, że w listopadzie działkę odwiedziłem raz -- w ostatni piątek.

Woda jest już dawno zakręcona i spuszczona z wystającej nad ziemię rury, więc nie zamarznie. W domku panoszą się myszy, ale zrobiłem dla nich pułapkę z beczki, drutu i puszki po napoju energetycznym. Może będzie skuteczna... Dzięki swojej zasadzie działania nie wymaga każdorazowego "uzbrajania", więc jest szansa, że nałapie sporo myszy. :)

A poza tym na działce zimno, mokro i smutno. Pszczoły się już nie pokazują, bo i po co. Liście z drzew pospadały, topinambury zwiędły.