sobota, 3 marca 2012

Pośrednicy nieruchomości bez licencji

Rząd dla uspokojenia nastrojów społecznych szykuje niewielką reformę (żeby nie powiedzieć reforemkę) i odblokowanie dostępu do ok. 50 zawodów wymagających teraz licencji.

Między innymi chodzi o zawód pośrednika w obrocie nieruchomościami. Oczywiście, co było do przewidzenia, pośrednicy się buntują, że wszyscy na tym stracą. A najbardziej klienci. Oto cytat z artykułu "Nie chcą dzielić się klientami" z Metra.
Chcemy, żeby rząd zrozumiał, że taka reforma jest błędem - mówi Olimpia Broniwicka z Polskiej Federacji Rynku Nieruchomościami. Przekonuje, że jeśli pośrednikiem nieruchomości będzie mógł zostać każdy, to straci na tym klient. - Nie boimy się konkurencji, bo mamy doświadczenie i wiedzę. Ale dla klientów to ryzyko. Kupno mieszkania to często transakcja życia. A jak korzystać z usług osoby, której kwalifikacji nie da się zweryfikować - argumentuje.

- Licencjonowani specjaliści wielokrotnie uchronili i chronią swoich klientów przed utratą majątku. Teraz okazuje się, że niepotrzebni, bo rząd zamierza dopuścić do pracy osoby przypadkowe - napisał w liście do "Metra" Tomasz Błeszyński, doradca rynku nieruchomości.

Trudno się dziwić, że się pośrednicy burzą, bo na ich rynku pojawi się wolna konkurencja. Ale nie jest prawdą, że stracą na tym klienci.

Bo już dziś klienci tracą na współpracy z biurami pośrednictwa nieruchomości. Biura te każą sobie płacić niemałe pieniądze (np. 2,9% netto) za samo pośrednictwo, które sprowadza się do:
  • pokazania klientowi oferty w internecie,
  • uczestniczenia w oględzinach obiektu,
  • zaprowadzenia do notariusza.
Tak naprawdę, korzystając z usług pośrednika, klient nic nie zyskuje. Nie zyskuje żadnego dodatkowego bezpieczeństwa, bo pośrednik nie sprawdza nieruchomości, którą sprzedaje. Jedyne, co klient ma dodatkowo, to dodatkowy (niemały!) wydatek.

Śmieszy mnie argument o sprawdzeniu kwalifikacji pośrednika. Sam fakt, że pośrednik ma licencję, w żaden sposób nie dowodzi kwalifikacji ani kompetencji naszego opiekuna z biura nieruchomości. Nie łudźmy się, że jest inaczej. Przecież na biuro najczęściej jest jeden pracownik z licencją i szereg pracowników bez niej, którzy zajmują się całą robotą, a licencjonowany pośrednik ewentualnie się pod czymś podpisze, jeśli trzeba.

3 komentarze:

Anonimowy pisze...

Sory jeśli się tak wypowiadasz tzn. ,że nie masz człowieku pojęcia o profesjonalnym pośrednictwie. Jak wykonujesz Śche ( komu potrzebne ?)"Jedyne, co klient ma dodatkowo, to dodatkowy (niemały!) wydatek".

Krzysztof Lis pisze...

Drogi Anonimie, oświeć mnie, naucz, przekonaj, wytłumacz, co za prawie 6% wartości nieruchomości otrzymują sprzedający i kupujący!

Naprawdę! Z przyjemnością się dowiem, w jaki sposób można na tym skorzystać.

Ale Ty pośrednikiem na rynku chyba nie jesteś, więc raczej mnie niczego nie nauczysz. Gdybyś był (była?), wiedziałbyś, do czego niezbędne jest ŚChE przy kupowaniu domu czy mieszkania na rynku wtórnym...

naytro pisze...

"profesionalne posrednictwo" a to dobre :) niech sie wezma do prawdziwej roboty