wtorek, 3 grudnia 2013

Co tam na działce w listopadzie?

Nic, tak w dużym skrócie.

Dni są coraz krótsze. Wyjazd z noclegiem nie ma sensu, bo zimno. W spaniu to nie przeszkadza (mam dwa śpiwory, dwa koce plus jeszcze jeden elektryczny, więc mi ciepło), ale poranny rozruch w zimnie to dla mnie udręka. Póki nie muszę, nie będę się tak męczyć. ;)

Żeby więc coś zrobić, musiałbym się zerwać z samego rana w weekend i pojechać na działkę, żeby wykorzystać możliwie dużo godzin za dnia.

Nic więc dziwnego, że w listopadzie działkę odwiedziłem raz -- w ostatni piątek.

Woda jest już dawno zakręcona i spuszczona z wystającej nad ziemię rury, więc nie zamarznie. W domku panoszą się myszy, ale zrobiłem dla nich pułapkę z beczki, drutu i puszki po napoju energetycznym. Może będzie skuteczna... Dzięki swojej zasadzie działania nie wymaga każdorazowego "uzbrajania", więc jest szansa, że nałapie sporo myszy. :)

A poza tym na działce zimno, mokro i smutno. Pszczoły się już nie pokazują, bo i po co. Liście z drzew pospadały, topinambury zwiędły.

1 komentarz:

Dominik pisze...

Zapominanie o działkowych obowiązkach na jesień i w zimie jest jednym z najgorszych błędów. Nasz ogródek może nie powrócić w pełni mocy do żywych ;)