niedziela, 19 grudnia 2010

BIK - Raport Plus kontra Informacja Ustawowa

Kilka dni temu do domu dotarł drugi list z Biura Informacji Kredytowej. Pierwszy zawierał kompletnie niezrozumiały dla mnie Raport Plus z informacją o ocenie punktowej. Drugi, wysłany ponad 10 dni później, zawierał tzw. Informację ustawową, czyli informację, którą BIK jest zmuszony za darmo przekazywać petentom w związku z ustawą o ochronie danych osobowych.

Porównałem sobie te dwa raporty i mogę krótko stwierdzić, że nie warto wydawać pieniędzy na płatny Raport Plus z informacją o ocenie punktowej. Dlaczego? Bo prawie wszystkie informacje, które zawiera Raport Plus, można znaleźć również w bezpłatnej Informacji ustawowej.


Co konkretnie różni zawartość obu raportów? Otóż w Raporcie Plus pojawiają się:
  • informacja o ocenie punktowej (tylko w Raporcie Plus z informacją o ocenie punktowej), która tak naprawdę nic dla mnie nie oznacza,
  • dane sumaryczne szczegółowe -- przedstawiająca liczbę rachunków kredytowych w podziale w zależności od statusu płatności -- zaległość 0-30 dni, zaległość 31-90 dni, windykacja, egzekucja, itd., a także liczbę kredytów ratalnych, limitów kredytowych i innych zobowiązań.
I to jest jedyna różnica. Jeden raport liczy w moim przypadku 12, a drugi 13 stron.

Czy warto zatem wydawać 35 PLN na kilka dodatkowych informacji w raporcie? Nie jestem przekonany.

4 komentarze:

Anonimowy pisze...

Jest jedna zasadnicza różnica. Informację ustawową można pobrać raz na 6 miesięcy. Raport PLUS kiedy chcesz. Jeśli pobierzesz informację ustawową i np. znajdziesz blął w danych muszisz pójśc do banku, który te dane przekazał do BIK i poprosićżebyje poprawili. Żeby sprawdzić czy dane zostały poprawione muszisz wziac raport z BIK. Informację ustawową będziesz mógłpobrać dopiero za pół roku, a Raport PLUS w każdej chwili.

Anonimowy pisze...

Ja w Wigilie wprowadzilem sie do domu ktory kupilismy z zona ponad pol roku temu, murowany w latach '60-70, okolice Krakowa. Zostaly z niego tylko mury i dach (drewno wtedy bylo dobrze przygotowywane i panowie inzynierowie mowili ze ta wiezba jest w lepszym stanie niz nowa). Zdecydowalem sie na remont starego domu bo chcialem jak najmniej pierdzielic sie z przylaczami mediow - tu byla juz woda, prad, kanalizacja... tylko gazu nie bylo. I z tym gazem wlasnie najwiecej problemow i stresu bylo. Sasiad z domu obok sie nie zgodzil, i musialem zalatwiac przylacz przez 2 sasiadow i droge powiatowa. Zeby bylo taniej udalo sie zalatwic, ze gazownia zrobi rozbudowe sieci przez wieksza czesc, ale to wymagalo pozwolenia. Remont trwal 2 miesiace ale to jedynie dzieki temu ze codziennie pilnowalem wszystkiego i naciskalem kazdego zeby robil. Z jednej strony sie ciesze, ze mam o juz za soba, ale z drugiej strony mysle, ze nie tak to powinno wygladac. Moglo to byc przyjemniejsze, tansze i mniej stresujace. Mysle ze takim podejsciem jak Twoje na spokojnie, analizujac kazdy krok, dobrze na tym wyjdziesz i wiecej sie nauczysz, choc powiem szczerze, nie zdecydowalbym sie na kupno pustej dzialki i zalatwianie tych wszystkich mediow. Z tym jest najwiecej nerwow i marnowania czasu. Zycze Ci zeby z tym poszlo gladko w urzedach i sasiadami, bo znam ludzi co dom mieli prawie wykonczony, a pradu dalej im elektrownia nie podlaczyla.

Unknown pisze...

Zastanawiam się nad inną sprawą: mieszkam w domku, który lada dzień wykupię. To stara rudera, w którą od 26 lat inwestuję. A ponieważ najbardziej odpowiada mi koncepcja domu pasywnego, rozglądam się pomału za kupnem toalety kompostującej, zabieram się za wydrukowanie i zapoznanie się z Twoją książką w ramach zrób to sam (kolektor słoneczny), odbiorem deszczówki z ponad 150 metrowej powierzchni dachu, chcę zamontować minielektrownię wiatrową, a także rewitalizować studnię głębinową nie używaną od około 25 lat po doprowadzeniu wody z miejskich wodociągów. To na razie zamiary: ale cele zostały już zwerbalizowane, teraz poszukiwania jak najtańszych sposobów ich realizacji. To - myślę - w zasięgu ludzkich możliwości. Tą zdecydowanie wredniejszą stroną całego zamierzenia jest kwestia papierologii, o której nie mam zielonego pojęcia. Jak wygląda kwestia zalegalizowania wszystkich tych moich zamierzeń? Czy w sprawie toalety kompostującej muszę występować o pozwolenie? Czy w ogóle jest możliwe uzyskanie takowej?
Czy ktoś już ma za sobą tego typu wystąpienia do urzędów? Proszę o podpowiedź.

Krzysztof Lis pisze...

Tematu jeszcze nie rozpoznawałem, ale z całą pewnością dużą część tych rzeczy możesz zrobić bez jakiejkolwiek papierologii. Przykładowo, o ile wiem, toaleta kompostująca nie wymaga żadnej papierologii. Podobnie jest z odbiorem deszczówki i ponownym wykorzystaniem studni. Na turbinę wiatrową chyba papiery są potrzebne zależnie od tego, jaką wysokość miałby mieć maszt.