- wystąpić o wydanie warunków technicznych przyłączenia,
- zrobić mapkę geodezyjną do celów projektowych (w moim przypadku pewnie wystarczy jej uaktualnienie, bo przecież mapkę sprzed dwóch lat już mam),
- zamówić projekt u odpowiedniego projektanta,
- wykonać przyłącze (dogadując się z zarządcą drogi odnośnie zajęcia pasa drogowego, jeśli będzie taka potrzeba),
- dokonać powykonawczej inwentaryzacji geodezyjnej,
- podpisać umowę z gminą na dostawy wody.
Tak na oko, to w tym sezonie nie uda mi się tego załatwić. Zresztą byłem już na to psychicznie przygotowany, dlatego tak bardzo zależało mi na tym, by jak najszybciej zadaszyć budynek.
Bo dach = możliwość gromadzenia deszczówki w celu jej późniejszego wykorzystania...
Oczywiście, żeby zbierać deszczówkę, musiałbym najpierw mieć rynny. Bo dach jest już pięknie pokryty papą, ale rynien jeszcze nie ma. Będę musiał trochę pokombinować z ich montażem, bo uchwyty powinno się przykręcać do pionowych desek czołowych, a u mnie one są odchylone 15 stopni od pionu (bo są zlicowane z końcówkami krokwi). Będę więc musiał zrobić sobie jakieś klinowe przekładki, ale to nie jest specjalny problem.
Zamówiłem też w firmie mamy dużą 200-litrową plastikową beczkę i kilka mniejszych. Duża będzie do gromadzenia deszczówki. Mniejsze -- do toalety kompostującej.
Żałuję, że nie mam tych rynien i beczki już teraz, bo takie burze jak wczoraj czy przedwczoraj z powodzeniem by mi całą beczkę napełniły. U mnie spadło kilka milimetrów deszczu, czyli kilka litrów na metr kwadratowy. A ponieważ dach mam o powierzchni rzutu prawie 50 metrów, beczka napełniłaby się szybciutko. I trzeba byłoby zorganizować drugą, żeby się woda nie marnowała. ;)
4 komentarze:
Tu opłatka, tam opłatka i za droga wyjdzie chatka.
Na pohybel urzędasom!
Co w tym niezwykłego? Standard.
A nie myślałeś o studni? Są warunki ku temu? Przyda się awaryjne źródło wody, również wtedy gdy nie ma deszczu.
Niezwykłego nie ma w tej procedurze nic. Ale nie uważam, by było to normalne.
Z tego, co wiem, studnię musiałbym mieć wierconą, bo sąsiedzi w zwykłych kopanych studniach miewają problemy z wodą w suche lata. Dlatego postawię na wodociąg + deszczówkę, szkoda mi pieniędzy jeszcze na wiercenie studni. A sam jej nie wykonam.
Myślę, że dużo zależy od urzędników.
Ja robiłam projekt przyłącza wodnego równolegle do załatwiania pozwolenia na budowę. Oba, jak na razie, przeleżały blisko 2 lata. Warunki już się niby zdezaktualizowały, ale gdy byłam ostatnio w zgk, to kierownik stwierdził, że sam projekt i zgłoszenie są ciągle ważne. Żadnych w związku z tym problemów nie robili. Z miejsca złożyłam zgłoszenie o rozpoczęciu robót i kilka dni później mogłam podlewać własne chabazie. Ale w mojej gminie urzędy są ludzkie, o czym wielokrotnie mogłam się przekonać. :)
Prześlij komentarz