piątek, 8 marca 2013

Przedwiosnie i powrot zimy

W końcu znalazłem okazję, by pojechać na działkę. Udało mi się umówić z ojcem i zaplanowaliśmy na dziś wyjazd, głównie celem poprzycinania drzewek.

Głównie chodziło o to, by poprzycinać gałęzie przeszkadzające sąsiadowi.

Tylko kompletnie nie było okazji, by to zrobić. Zapakowałem więc samochód z nowymi zabawkami (łańcuchy i prowadnica) i pojechaliśmy.


Na miejscu okazało się, że prowadnica, którą kupiłem, do mojej pilarki nie pasuje, bo ma inny kształt po stronie pilarki. Niby długość podobna (te same 35 cm, ale jednak nieco dłuższa), ale zwyczajnie nie pasuje. Trzeba było zatem naprostować starą, która była pokrzywiona w chińskie osiem.

Próbowałem już ją prostować, ale bezskutecznie. Nie wystarczyło obciążyć ją własnym ciężarem na czymś twardym. Wsadziłem ją więc w szparę między słupkiem a drzwiami garażowymi domku, dzięki dobrze przyłożonej sile udało się ją naprostować bez problemu. Była prawie idealnie prosta.

Łańcuch dorobiony w Leroy Merlin na szczęście już pasował.

Poszedłem więc do mojego lasu i zacząłem ścinać gałęzie, a ojciec zajął się wycinaniem ałyczy w moim sadzie. Bo w wielu miejscach odrosty z podkładek zagłuszają mocno śliwy.


Wszystko ładnie uprzątnąłem na swoją działkę, żeby sąsiad nie marudził. Potem się to kiedyś posprząta, tj. zwiezie w okolice domku i potnie na paliwo. Ale to raczej po żniwach, kiedy będę mógł spokojnie samochodem tam dojechać.



Jak widać, w niektórych miejscach obok jednej śliwy rosło sobie kilka ałyczy, trzeba je więc było poddać eksterminacji.


Co skończyło się zresztą otrzymaniem sporej ilości fajnego paliwa. Będzie do kuchenki rakietowej (rocket stove) i rakietowego piecyka grzewczego-akumulacjnego (rocket mass heater).


A w środku domku, wbrew pozorom, sporo śniegu. No bo jak ma być inaczej, skoro w domku jest mnóstwo szpar przy gruncie i wiatr hula? ;)

Pogoda nam nie sprzyjała, bo sypało sporo śniegu. Sypało do oczu, za kołnierz, w dodatku źle się robiło zdjęcia i filmowało trzymając w drugim ręku parasol, by chronić sprzęt przed śniegiem. Co zresztą i tak nie pomagało za wiele, bo płatki śniegu to nie krople deszczu, i zawracały pod parasolem...

Ale i tak najgorsze było, jak mi parę razy się sypnęło śniegu z gałęzi drzew podczas ich ścinania...

Brak komentarzy: